Wiedźma Bellów

W roku 1817 w amerykańskim stanie Tennesee mieszkała rodzina Bellów - John, jego żona Lucy i ich dziewięcioro dzieci. Wszyscy oni byli bardzo religijni. John był seniorem w miejscowym Kościele. Pewnego dnia na polu John zobaczył przedziwnie dziwne zwierzę. Miało ono ciało psa, lecz jego głowa przypominała królika. Zaskoczony mężczyzna strzelił w kierunku stwora, ale ten zbiegł. Tego samego dnia wieczorem, kiedy rodzina zasiadła do kolacji usłyszała dziwny dźwięk w ścianach swojego domu. Przypominał on stukanie lub dudnienie. Rodzina była przekonana, że któryś z sąsiadów robi im głupi dowcip. W kolejne dni w domu słychać było coraz więcej strasznych odgłosów.

W pokojach dzieci zaczęły się dziać zdumiewające rzeczy. Niewidzialne ręce zrzucały poduszki z łóżek, meble podskakiwały i przesuwały się, przez pokój przelatywały kamienie. Sytuacja stale się pogarszała. Wkrótce Bellowie zaczęli słyszeć szepczące głosy, jednak nie mogli zrozumieć słów. Opowiadali, że brzmi to jak śpiew starej kobiety.

Zaczęły się fizyczne ataki na dzieci. Jedna z córek była bita po twarzy, na jej ciele pojawiały się odciski rąk. Niewidzialna istota podążała za dziewczyną. Kiedy jedna z córek zaręczyła się tajemniczy głos doprowadził do zerwania zaręczyn. Rodzina w końcu poprosiła o pomoc. Mężczyźni doszli do wniosku, że mają do czynienia z uznaną za czarownicę Kate Batts. Była ona poprzednią właścicielką ziemi Bellów. Wkrótce John zaczął chorować. Jego stan stale się pogarszał, a duch nieustannie go atakował. W 1820 roku pan domu zmarł. Głos oświadczył, że otruł Johna. Na pogrzebie głos wyśpiewywał radośnie pijackie piosenki.

Duch odwiedził wdowę jeszcze raz, po pogrzebie. Zapowiedział, że wróci za siedem lat i dotrzymał słowa. Przy ostatniej wizycie głos oznajmił, że powróci za 107 lat do bezpośredniego potomka Johna.